*** (Z głębi czasu)

Z głębi czasu do Ciebie przychodzę

po Pieśni Słonecznej, którą ułożyłeś

dla swojego miasta, po zranionej miłości

rodziców, przez odbudowane przez Ciebie

świątynie i niesioną ludziom Ewangelię,

przez niekochaną Miłość, dla której zostałeś

całopalną ofiarą na potrzeby Kościoła.

 

Z każdym słowem Pieśni Słonecznej

dzisiaj do nas przyjdź. Odszukaj nas

po zawiedzionych miościach. Z głębi

serca, które nosiło rany Chrystusa

i prosiło żebraków o błogosławieństwo

do nas mów, jak mówiłeś do biskupa

i papieża, jak mówiłeś do sąsiadów

i do słońca – niech wszystkie miasta

staną się Asyżem.

Zaszufladkowano do kategorii poezja, wiersz | Otagowano , | Dodaj komentarz

Oddana

Halinka się nie spowiadała

odkąd jest głucha, kulawa

i stara, a ostatnio zadanej

pokuty nie odpracowała,

gdyż pomimo dobrej pamięci

wcale jej nie usłyszała.

 

I na święte słowa kapłana

Halinka dzisiaj nie klęka,

bowiem nie służą jej już kolana

i wydaje się, że na nabożeństwach

jest już tylko jak bierny widz

– a ona chyba z dnia na dzień

coraz bardziej wydaje się

w Ręce Pana.

Zaszufladkowano do kategorii poezja, wiersz | Otagowano , | Dodaj komentarz

Sztuczna duchowość

Nie widuję już starszego pana

z piątego, który nas przywitał,

gdy się tutaj wprowadzaliśmy.

Mieszkanie przy windach też

już jest wynajmowane obcym.

A choć po kobiecie z naszej klatki

nowa sąsiadka kupiła mieszkanie,

o tamtej jeszcze pamiętamy.

 

Od czasu do czasu, jak ogłoszenia

albo reklamy, ktoś przykleja

na drzwiach do bloku klepsydry,

a nam znikają znajomi z windy.

Zaszufladkowano do kategorii wiersz | Dodaj komentarz

Zamiast modlitwy

Czy dzisiaj na nas patrzysz, czy może

już dawno odwróciłeś zranione oczy

ku wschodzącemu słońcu, które Ci teraz

rozjaśnia, a do zmierzchu rozpogodzi Twarz?

 

Czy będziesz latem czuwał nad mrówkami,

które Ci tak jak my nie złorzeczą nawet,

gdy człowiek udaremnia ich pracę i dom?

Czy do następnej zimy nam wybaczysz?

 

Czy dzisiaj na nas patrzysz, czy może,

jak kiedyś, zapadłeś w długi, głęboki sen

i przyśnił Ci się święty Józef z kołderką

w szorstkich, spracowanych dłoniach

 

i Maryja krzątająca się po kuchni

z wiązankami świętych pieśni?

Niech Ci się dzisiaj też przyśnią

także anioły i ludzie wierni jak Jan.

Zaszufladkowano do kategorii wiersz | Otagowano | Dodaj komentarz

Prorok

Może i znacząco przeszły

przez całe jego życie

i anioły, i demony, może

umacniali go sami święci,

a ranili opętani żądzą władzy,

pieniędzy albo sławy. A kiedy

prosił Pana Boga o pomoc,

ten osobiście wystawiał go

na próby. – Ale jutro rano

rozpocznie dzień od wezwania

i jutrzni, będzie medytował

Ewangelię, potem pójdzie na mszę,

na adoracji zobaczy niebo,

a wieczór zakończy

na porachunkach z Bogiem

i kompletą.

 

Jeśli przez twoje życie przejdzie

kiedyś prorok, to zostaną po nim

same problemy i ślady Najwyższego

i nic już nie będzie takie samo,

jak było, i nawet nie dowiesz się,

kto ci go wymodlił.

Zaszufladkowano do kategorii wiersz | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Diagnoza

Kiedy lekarze już walczyli z Bogiem

o inne życie, a tobie wszystko,

co było potrzebne spływało z kroplówki,

drenem uchodziła śmierć a za jedyne

odzienie służyła szpitalna kołdra

i powiedziałeś do Stwórcy, poślij mnie,

gdzie chcesz.

 

A potem obudziłeś się

wśród chorych, wróciłeś do domu,

prosiłeś najbliższych o umycie nóg,

leki z apteki, chleb z piekarni

i opiekę na ulicy, a każdy przejście

przez jezdnię wydawało się za trudne

 

i wracałeś myślą, do tej modlitwy,

jak do szczebla z Jakubowej drabiny,

z której wyrasta w człowieku klasztor,

a rodzina cieszyła się, że zdrowiejesz,

Pan Bóg cię błogosławił

przez każde cierpienie i słabość.

Zaszufladkowano do kategorii poezja, wiersz | Otagowano | Dodaj komentarz

Dyspensa

– Byli cisi, uprzejmi i pokorni

jak nikomu nieznani święci.

Osiemdziesięcioośmioletnia

Joasia, starsza ode mnie Basia

i od niej starszy Staś.

 

Jak u bram raju czekali bez słowa

skargi na izbie przyjęć. I w świętym

posłuszeństwie przechodzili przez

szpitalny system. Basia i Staś znikli

mi gdzieś w czeluściach sal.

 

Joasię znałam od wczoraj, a gdy szła

na zabieg, pożegnała się ze mną

jak siostra. I przychodziła

o lasce z pierwszym łykiem wody

i modlitwą, żebym nie upadła

w drodze z toalety do łózka.

 

– A wieczorem nie wiadomo skąd

z Chrystusem przyszedł do nas

szpitalny ksiądz

– choć nie byliśmy na żadnej mszy.

Zaszufladkowano do kategorii poezja, wiersz | Otagowano | Dodaj komentarz